CZYJE MŁODE?

 
Wśród ludzi krąży opowieść o królu Salami, który był bardzo mądry i doświadczony. Pewnego razu przyszły do niego dwie kobiety (ludzkie samice), mieszkające w jednym domu (ludzkim legowisku z kamieni lub drewna, czasem kilkupiętrowym). Zwróciły się do króla z prośbą o pomoc. Otóż w nocy obie urodziły dzieci (ludzkie młode). Jednak dziecko jednej z nich zmarło. Jedna z kobiet powiedziała, że jej współmieszkanka zabrała jej żywe dziecko i podłożyła swoje martwe.
Na to druga ludzka samica odpowiedziała, że to nieprawda, bo jej syn żyje, a tamtej kobiety nie. Na to król kazał, by mu przynieść miecz i zaproponował, by żywe dziecko przeciąć na pół i połowę dać jednej, a połowę drugiej. Jedna z kobiet powiedziała, że zrzeka się dziecka, byleby tylko przeżyło. Druga kobieta zgodziła się. Wtedy król Salami poznał prawdziwą matkę, która nie chciała śmierci potomka i dał jej żywe dziecko.
Ta ludzka opowieść jest zaskakująco podobna do sytuacji, jaka miała miejsce w Kielcach. Do Królowej, przebywającej akurat w Pałacu kieleckim, przyszły dwie tygrysice. Podobnie jak kobiety z opowieści o królu Salami, obie urodziły po trzy młode. Jednej z nich potomstwo zmarło. Teraz sprzeczały się, której młode przeżyły. Królowa spróbowała rozwiązać problem sposobem króla Salami - zaproponowała, żeby dać samicom po jednym, a trzecie rozciąć na pół. Jednak obie wykrzyknęły, że Królowa jest niespełna rozumu i że to zbrodnia zabijać tygrysiątka. Wobec tego Jej Wysokość kazała przyprowadzić młode, o które toczył się spór. Okazało się, że żadna z tygrysic nie wie, gdzie są. Zorganizowano poszukiwania. Tygryski znalazły się na terytorium samca, który trzy lata temu miał młode z jedną ze zwaśnionych samic, a dwa lata temu z drugą. Teraz wychowywał młode z inną samicą, dopóki młodych nie zabili myśliwi. Gdy znalazł tygryski na terytorium, wraz z małżonką zaopiekował się nimi. Królowa uważała, że sprawa skończona i małe zamieszkają w rodzinie zastępczej, skoro nie można zidentyfikować ich matki. Same nie pamiętały, która z tygrysic jest ich rodzicielką. Jednak pokłócone samice nie ustępowały. Królowa wypytała dokładnie młode o to, skąd pochodzą. Odpowiedziały, że urodziły się w dębie spodnim w pobliżu korony. Natomiast tygrysice wypytała o trasę ich wędrówek. Jednak nie było wiadomo, która samica urodziła tygryski. Królowa zostawiła całą sprawę w Kielcach i pojechała do Pałacu w Dąbrowie Dolnej. Tam wraz z Zastępcą wspominała niepoprawnie przetłumaczony list do Króla. Wtedy je olśniło - dąb spodni, o którym mówiły tygrysiątka, to Dąbrowa Dolna (od słowa "spód'', synonimu wyrazu ''dół''), zaś pobliże korony to sąsiedztwo Pałacu. Jednak nie było to tylko przejęzyczenie - niedaleko rośnie spory dąb. Sprowadzono do Pałacu najstarsze tygrysiątko, które najwięcej pamięta. Rozpoznało bezbłędnie rodzinne okolice. Zastępca pytał o miejscowości, jakie odwiedzały tygrysice, lecz młode rozpoznało tylko niektóre nazwy. Wtedy Zastępca wymienił ważniejsze zabytki z miejscowości, jakie nie zostały rozpoznane przez młode. Jednak tygrysek wspomniał tylko zabytki z miejsc odwiedzanych przez drugą tygrysicę. W ten sposób ustalono, która samica jest matką tygrysiątek. Młode opowiedziały, że matka wędrowała z nimi po wielu miejscowościach, ale zgubiły się. Zawędrowały na teren samca, zostały przygarnięte, ale potem sprowadzono je do Pałacu w Kielcach. Nie potrafiły rozpoznać matki. Próbowały powiedzieć, gdzie się urodziły, ale nie potrafiły. Dopiero, gdy najstarsze usłyszało znajome nazwy, zaczęło je sobie przypominać. Zgadzały się z planem wędrówek drugiej samicy. I tak oto została rozstrzygnięta ta cała sprawa. Młode powróciły do swojej matki. Natomiast tygrysica, która skłamała musi zapłacić 10 małych kawałków żywicy za kłamstwo i kłótnie. Dostała również propozycję zaopiekowania się młodymi, których matkę zabili ludzie. Wszystko dobrze się skończyło. Królowa ma nadzieję, iż podobne sytuacje się nie zdarzą.


<<<