Sformułowanie zawarte w tej nazwie wydaje się samo w sobie nielogiczne. I, na pierwszy, a może nawet drugi rzut oka, mylące. Cóż bowiem wspólnego ma swojskość z miejscem zwanym Laboratorium?

Wystarczy się pokusić o wyprawę do laboratorium właśnie... Zazwyczaj niełatwe to wyzwanie! Laboratoria to miejsca specjalne... Chronione... Owiane tajemnicą odbywanych tam eksperymentów. Miejsca dla wybranych.
Załóżmy, że rzecz dzieje się dziś. U progu XXI wieku. Gdzie trafimy, jeśli uda nam się wszelkie przeszkody pokonać? Znajdziemy zapewne pomieszczenia sterylne. Oświetlone obcym, zimnym światłem, w którym ludzkie twarze będą przypominać upiorne maski. Staniemy wobec ekranów komputerów, pulpitów migających gąszczem tajemniczych światełek, jakichś wykresów, labiryntu szkła i metalu, plastiku. Otoczy nas nienaturalna cisza... Woń, mniej lub bardziej przyjemna, ale obca. Zastaniemy ludzi w białych, zielonych lub innej barwy uniformach, rękawiczkach, najpewniej w ochronnych maskach. Ludzi skupionych, przekonanych głęboko o jedynie słusznej wartości ich pracy. Takich, dla których świat „zewnętrzny” jest tylko przeszkodą – lub źródłem kolejnych pytań. Zaś miejsce ich pracy, szczelnie przed tym światem zamknięte – czymś wyjątkowym. Niemal sanktuarium Nauki!
We współczesnych laboratoriach, jak przez wieki, pracują zazwyczaj pasjonaci oddani swej misji bez reszty. I chwała im za ich pracę, dociekliwość, za kolejne ścieżki poznania. Ale w takiej izolacji tkwi ogromne niebezpieczeństwo! Prowadzi często tam, gdzie „wszystko, co ludzkie” - jest obce!
Tak to wygląda dziś. A spróbujmy podjąć trud podróży w czasie! Wstecz - o ile? O 100 lat? Wówczas wykluwały się już współczesne formy zdobywania wiedzy, odkrywania tajemnic...
Więc dalej. O 300, 400 lat? A, to już inna sceneria! Nie nauka a alchemia, nie wiedza, a czarodziejskie gusła... Ówczesne laboratoria to także pomieszczenia starannie chronione przed niepowołanymi oczyma; butle, retorty, kolorowe mikstury, tajemne księgi i manuskrypty... Znów niedostępne, znów tajemnicze... Tamtym, gotowym dla drobnych czasem odkryć ryzykować życiem badaczom sprzed wieków, zawdzięcza cywilizacja – i nauka - Europy swój obecny kształt. Z całym „dobrodziejstwem inwentarza”!
Czas alchemików to i czas czarownic. Kobiet, które wiedziały „więcej”, umiały się tą wiedzą posłużyć i którym współcześni często zawdzięczali zdrowie lub życie, odpłacając lękiem i pogardą... Zazwyczaj.
Samo słowo „czarownica” w swym rodowodzie, zamyka emocje pozytywne. Ta, która czaruje – w słowniku sarmackim oznaczało „oczarowuje”, „jest czarująca”. A więc? Nie do końca owo bycie czarownicą znaczyło coś złego. Tajemniczego – owszem. Podobnie z określeniem „wiedźma”. Czyli „mająca wiedzę”. Znająca, umiejąca coś, co dla niewtajemniczonych stanowiło tabu... a przez to znów zagadkowa, niezrozumiana. Mimo szacunku – samotna.
Czarownice, wiedźmy, zielichy – one też miały swoje laboratoria. Takie, w których „nic, co ludzkie” nie było obce. A ślady ich działań i umiejętności, to już nie podróż o setki, ale tysiące lat wstecz. Wówczas, kiedy człowiek rozumny kształtował pierwsze zręby społeczeństw – kobiety wiedzące właśnie dbały tak o zdrowie jak i duchowe trwanie jedności kultury. Stare kulty, wierzenia, miejsca mocy, obrzędy utrwalone w tradycji, baśniach, podaniach – i to ich zasługa. Zaś „laboratorium”, z którego czerpały i w którym pracowały była sama Natura. Nie ma bowiem laboratorium tak bogatego, skomplikowanego i – mimo wieków badań – tajemniczego jak żywe organizmy i ich współistnienie.
Las, łąka, ugory – to laboratorium istnieje przecież nadal! Bliskie, znane, swojskie właśnie. Tajemnicze, o tyle tylko, o ile przyroda sama swych tajemnic broni. I o ile zapominamy lub lekceważymy wiedzę naszych przodków, przywaloną stertami śmieci, reklam, ignorancji... pseudonauki. Wstęp do niego jest otwarty. Dla każdego.
W progi tego właśnie laboratorium - Laboratorium Swojskiego Smaku - zapraszamy wszystkich, których zmęczył pośpiech, ogłuszył zgiełk, przejadły się plastikowe smakołyki.
Zapraszamy, prosząc jednocześnie o szacunek. Pokorę. Wrażliwość. To, znacznie bardziej niż niedostępne instytuty badawcze – jest Sanktuarium!

Jakie miejsce w Polsce, a może i na świecie, lepiej nadaje się na siedzibę mądrej, zakorzenionej w tradycji i historii, wiedzy tajemnej Czarownic, niż Góry Świętokrzyskie? Pytanie zaiste retoryczne! Tu, w zasięgu potężnej mocy Łyśca, z dawna zwanego Łysą Górą, dziś znanego jako Św. Krzyż, opowieści i bajędy nabierają więcej siły, nasycają się wyczuwalną prawdą. Zaś kultywowanie mądrości pokoleń nie jest zjawiskiem wyjątkowym. Ta ziemia, jak żadna inna nasycona „czarami Natury”, od wieków z czarami i czarownicami kojarzona, chętnie daje schronienie ludziom. Zmęczonym, znerwicowanym, szukającym oazy ciszy mieszkańcom wielkich miast, których przybywa tu coraz więcej.
I tym, którzy z tej ziemi i jej tradycji wyrośli, zakorzenieni w czasie głębiej, niż zdają sobie sprawę. I dla jednych i dla drugich powstało


Laboratorium Natury właśnie, tutaj wciąż łatwo dostępne. Dzięki czystym i praktycznie pozbawionym przemysłu terenom. Swojskie smakiem razowego chleba, soku z leśnych malin, miodu, studziennej wody... jak kwitnące malwy i słoneczniki, jak muzyka prosta i skoczna, słowa legend i baśni...

Swojski smak to nie tylko potrawy, napoje, uczta dla oczu i serc. To także piękno krajobrazu, bogactwo natury, wiedza o tym jak mądrze z niej czerpać – na swój i innych pożytek. Bez szkody dla najcenniejszego skarbu Ziemi – harmonii przyrody!


Zapraszam ja, zielicha, Hanna Świątkowska



| wprowadzenie |

zioła - co to? | pory zbiorów | podstawy konserwacji |

receptury zielarskiezioła w kuchni | kulinaria |





<<<